11.02.2014

Nie urwał mi się film

 UWAGA!
W poniższym tekście oraz załączonym fragmencie filmu znajduje się kilka wulgarnych słów. Osobom niepełnoletnim oraz przeczulonym na to jak ktoś mówi np "kurwa" - profilaktycznie - sugeruję by odpuściły sobie dalszą lekturę.


W zwiastunie obiecywano, że film zachwieje Polską.
Obiecywano również, że urwie mi się film.
Sam zwiastun nastawił mnie na film, który okaże się zabawny.
Mowa o ekranizacji powieści Jerzego Pilcha Pod Mocnym Aniołem. 
Wprawdzie w niektórych momentach (ale było ich niewiele) produkcja Wojciecha Smarzowskiego dostarczyła kilku haseł, które wywołały u mnie śmiech. Jednak żałuję, że obietnica nie została spełniona i nie urwał mi się film. W konsekwencji musiałam wytrwać do końca.


Wiedziona polonistycznym impulsem (w końcu na zajęciach z kultury i krytyki literackiej sporo miejsca poświęcaliśmy rozmowom na temat literatury o alkoholu oraz tworzonej po alkoholu) a także zwiedziona obiecującym zwiastunem wybrałam się z przyjaciółką do kina. Stwierdzam jednak, że zamiast inwestować w bilet na film o alkoholu, lepiej zrobiłabym zakupując za te pieniądze sam alkohol.

Zwiastun Pod Mocnym Aniołem jest bardzo mylący - widząc go nastawiłam się na coś śmiesznego, z lekką nutą ambicji.
W ostateczności dostałam tylko kilka głębszych wypowiedzi, niewiele więcej zabawnych tekstów (które może wcale nie są śmieszne, bo ponoć mam specyficzne poczucie humoru - śmieszy mnie zdecydowanie więcej rzeczy niż powinno). Patrząc na zwiastun miałam uczucie, jakby producent miał mnie zabrać w podróż do specyficznego świata, w którym dominują miłość, pisanie i zabawa podlane alkoholem. Zaryzykowałam, kupiłam bilet i udałam się w ciekawie zapowiadającą się podróż. Jednak to co obiecywała zapowiedź było dalekie głównemu punktowi tej podróży. Gdybym miała opisać ten film w czterech słowach, użyłabym następujących: przesadne chlanie, ciągłe rzyganie, stanie i walenie (bo słowo "seks" tu raczej nie pasuje). Różnica między odbiorem zwiastuna a filmu jest następująca - zwiastun jest śmieszny i zachęcający, film natomiast obleśny i zniechęcający. Oglądając zapowiedź zaczynamy się nawet dobrze bawić na widok tych alkoholików, ich sposobami na picie oraz na pozorną walkę z nałogiem. Widzimy imprezy na których dominuje beztroska zabawa oraz słyszymy wzbudzające uśmiech teksty. Oglądając sam film widzimy przede wszystkim ataki delirki, obrzyganych ludzi (ujęcia są tak dokładne, że możemy zgadnąć co kto jadł), bohaterów załatwiających swoje potrzeby fizjologiczne na środku ulicy, do kosza na śmieci lub do szafy. Nie brakuje elementów łączenia tych scen - ludzie najebani jak stodoła po żniwach leżą zarzygani i zasrani (a widzimy to dzięki niezwykle dokładnym ujęciom - najpierw na rzygi, potem na obesraną dupę). Ogólnie był to pierwszy film w moim życiu podczas którego co chwila powtarzałam "o kurwa!" wyrażając przy tym różne emocje - najczęściej zniesmaczenie. Jak się musi obejrzeć ten film, najlepiej zrobić to w domu. A sumę którą miałoby się przeznaczyć na bilet lepiej wydać na alkohol. Wypicie samemu flaszki wódki lub 4 szampanów z Biedronki tuż przed domowym seansem na pewno pozwoli lepiej poczuć klimat tego filmu oraz znieczuli na pewne obrazy. Być może ukazanie alkoholików w ten sposób, na samym dnie, ma przynieść jakiś efekt i ustrzec społeczeństwo przed tym nałogiem. Jednak w pierwszej kolejności rzucały mi się w oczy te obleśne sceny, a ilość rzygów i gówien zasłoniła mi jakiś głębszy sens.
Na pewno drugi raz nie obejrzę.
Ani na trzeźwo, ani po alkoholu.
I żałuję, że podczas seansu nie urwał mi się film.

3 komentarze:

  1. Mamy zupełnie inny odbiór filmu ;)

    W trakcie mojego seansu część osób faktycznie wyszła z sali, ja zostałam i wyszłam poruszona... Mylący jest zwiastun, bo tam faktycznie film zapowiada się na komedię, a to jest film o uzależnieniu. A uzależnienie od alkoholu jest chorobą obleśną i zniechęcającą... Ten film jest po prostu prawdziwy, prawdziwy do bólu :( Taka też jest książka Pilcha na podstawie, której powstał film, a Smarzowski przeniósł na ekran nawet teksty z książki; film nie mógł być inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pod Mocnym Aniołem" to był pierwszy film Smarzowskiego jaki oglądałam. Niektórzy moi znajomi twierdzą, że to tłumaczy mój odbiór.

      Usuń
  2. zastanawiałam się czy własnie nie iść na niego do kina, ale stwierdzilam, że nie:)

    OdpowiedzUsuń

Raczej nie biorę udziału w żadnych konkursach i rozdaniach, więc jeśli chcesz mnie zaprosić do siebie - po prostu zostaw w komentarzu link do swojego bloga, nie rozpisuj się co mogę dostać. Z miłą chęcią odwiedzę Cię bez tego ;)