25.05.2014

Bagażowy minimalizm, czyli jak się pakować

Zawsze podziwiałam osoby, które potrafią podróżować z małym bagażem.
Ja zawsze - nawet wyjeżdżając na kilka dni - zabierałam ze sobą jedną dużą torbę (lub walizkę) oraz mniejszą torbę, taką z którą zawsze chodzę na basen czy do fitness klubu. Upychałam w nich pełno gratów, które zajmowały dużo miejsca, a jak przyszło co do czego, to na miejscu odkrywałam, że nie mam pojęcia w co by się tu ubrać, część rzeczy jest niepotrzebna, a tego co najważniejsze to nawet nie zabrałam.

I tak oto na podstawie własnych obserwacji oraz tego, czego naczytałam się na innych blogach, stworzyłam przepis na prawie perfekcyjne pakowanie się. Prawie, bo wierzę, że jeszcze w przyszłości uda mi się poprawić taktykę.




Pakując się na wyjazd:

1. Bierz jak najmniej ciuchów! Nie oszukujmy się - przed każdym wyjazdem (nieważne, czy to weekend, czy dłuższy urlop) mamy w głowie milion pomysłów na wakacyjne stylizacje. Czasem z ciuchów które już mamy, a czasem musimy coś dokupić. Czasem specjalnie przed wyjazdem udajemy się specjalnie na zakupy. Pytanie brzmi: Po co? Przecież w szafie mamy ubrania które możemy wykorzystać podczas wyjazdu, zresztą jedziemy wypocząć a nie na sesje zdjęciową do magazynu modowego. Poza tym nie ma sensu zabierać tylu stylizacji, ile dni spędzimy na miejscu. Podczas weekendowego wyjazdu w góry spokojnie można spędzić te dwa dni mając ze sobą tylko jedną parę spodni/ spodenek i dwie koszulki (ewentualnie trzy, z tym, że trzecią na sobie) oraz jakieś cieplejsze (jedno!) odzienie na wieczór. No i na upartego już można zabrać kilka dodatków, żeby jakoś urozmaicić wizerunek podczas wyjścia. Jedna para butów też w zupełności wystarczy. Jadąc gdzieś na dwa tygodnie nie trzeba pakować 14 zestawów. Można zabrać mniej rzeczy i łączyć, na miejscu też da się zrobić pranie by odświeżyć noszonego już ciucha.  Kolejna uwaga - na pewno wyjeżdżając chcesz mieć ze sobą wiele ciuchów, by na miejscu mieć pole do popisu i jak najlepiej wyglądać. Uwierz mi, możesz jak najlepiej wyglądać przez te dni mając kilka ciuchów w których już chodziłaś. Gdybyś nie wyglądała w nich dobrze, to nie kupiłabyś ich i nie chodziła w nich na co dzień. Powtórzę się - wyjeżdżamy, by wypocząć, a nie na rewię mody. Moja ciocia od lat nawet na długie wakacje zabiera tylko strój kąpielowy, jedną lub dwie (w zależności od tego, jak długi będzie pobyt) sukienki na jakieś wyjście i dres. I to wszystko. Gdy ją zapytałam jak ona to robi, że więcej rzeczy jej nie trzeba, odpowiedziała, że przecież nikt jej tam nie zna to dla kogo ma się stroić, poza tym prawie cały czas spędza na plaży, więc jej strojem głównym podczas wyjazdu jest bikini.

2. Zainwestuj w ręczniki z mikrofibry. Jeśli tak jak ja - z nieuzasadnionych przyczyn - brzydzisz się wycierania hotelowymi ręcznikami po kąpieli - zainwestuj w te z mikrofibry. Wprawdzie nie są tak przyjemne w dotyku jak puszyste ręczniki z froty, ale kilka (a nawet i kilkanaście) dni można się przemęczyć, bo zajmują o wiele mniej miejsca w torbie i szybciej schną.

3. Jak najmniej kolorówki. Gdy wyjeżdżam (szczególnie w jakieś ciepłe miejsce) moim celem jest łapanie promieni słonecznych, więc takie rzeczy jak podkład, puder czy róż są mi w zupełności niepotrzebne. Na wszelki wypadek (bo może wieczorem zapragnę zrobić sobie makijaż) odlewam trochę kremu tonującego do miniaturowego opakowania lub zabieram ze sobą próbki. Z kolorówki zabieram tylko tusz do rzęs i pomadkę do ust. Reszta naprawdę jest mi niepotrzebna.

4. Małe opakowania. Kiedyś zabierałam ze sobą cały szampon. Pamiętam, że jakieś dwa lata temu używałam w domu takiego, co miał 750 ml. Tak... zabrałam butelkę ze sobą na weekend. Do tego 500 ml żelu pod prysznic (bo takie opakowanie miałam), mydło w kostce (zupełnie nie wiem po co), balsam do ciała (500 ml), mleczko do demakijażu, płyn micelarny, (oba po 200 ml). Po tym, jak mój ówczesny chłopak wyśmiał mnie, że zabrałam na dwa dni całą łazienkę, zmieniłam taktykę. Zakupiłam w Rossmannie miniaturowe pojemniczki na kosmetyki i wyjeżdżając odlewam niezbędne produkty. W hotelach z reguły pod prysznicem znajdziemy żel pod prysznic z szamponem, ale na wszelki wypadek dobrze mieć swoje kosmetyki. Ale - nie tak jak ja swojego czasu - wielkie butle. Miniaturki w zupełności wystarczą. Jeśli nie masz ochoty bawić się w odlewanie produktów do malutkich buteleczek - możesz kupić kosmetyki w wersji mini. Spory ich wybór jest w Rossmannie.

5. Wybieraj kosmetyki wielofunkcyjne, z niektórych zrezygnuj. Np z peelingu. Wyjeżdżając na tydzień, albo nawet i dwa, można się obejść bez niego. Wystarczą złuszczające właściwości gąbki. Ewentualnie można zakupić żel pod prysznic z peelingującymi drobinkami. (Oczywiście nie należy zabierać całego kosmetyku, tylko odlewkę). Można też zakupić żel pod prysznic z właściwościami nawilżającymi, dzięki czemu nie trzeba będzie zabierać balsamu do ciała. Podobnie z włosami - na wyjazd najlepiej wybrać szampon typu 2 w 1, żeby nie musieć zabierać odżywki. Serum na zniszczone końcówki i maskę regenerującą można zostawić w domu. Piankę i lakier do włosów też można sobie odpuścić.

6. Weź mniej kosmetyków, jak będzie potrzeba to dokupisz na miejscu. Tam gdzie jedziemy, też są sklepy. I można w nich zrobić zakupy. Czasem wyjeżdżając do innego kraju lepiej wziąć mniejszy krem do opalania i dokupić sobie na miejscu. Inna sprawa - często zagranicą można dostać kosmetyki, których w Polsce jeszcze nie ma. Fajna okazja do wypróbowania.

7. Zamień płyny na chusteczki. Jeśli tylko się da. Zamiast mleczka do demakijażu lepiej wziąć chusteczki. Tak samo polecam dylemat "chusteczki do higieny intymnej czy płyn?" rozstrzygnąć z korzyścią dla pierwszej propozycji. Opakowania chusteczek zajmują mniej miejsce niż buteleczki z płynami czy żelami. Przy dłuższym wyjeździe płyny/ żele mogą okazać się niezbędne, ale jadąc na weekend można zastąpić mleczko do demakijażu i płyn micelarny chusteczką. I na tak krótki wyjazd można wybrać antyperspirant w chusteczce, a nie w kulce czy sprayu.

8. Sprawdź, czego potrzebujesz. Często na wyposażeniu łazienki hotelowej jest suszarka, a nawet prostownica, więc nie ma potrzeby zabierania swojej. Czasem te sprzęty okazują się w ogóle niepotrzebne - w ciepłych krajach wystarczy wyjść na balkon na 15 minut i włosy już są suche. Praktykowane przeze mnie.

9. Dogadajcie się ze znajomymi. Jeżeli wyjeżdżacie w kilka osób, dogadajcie się między sobą kto co zabiera. Tyczy się to i kosmetyków, i sprzętów typu suszarka, lokówka czy prostownica (jeśli zdecydujecie, że musicie je mieć).


4 komentarze:

  1. Cóż ja mogę napisać... zgadzam się w całej rozciągłości :) Duże opakowania też kiedyś woziłam, przestałam z konieczności jak musiałam się zmieścić w podręczny i cud... okazało się, że można :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny post :) Robię podobnie, nie ma co robić rewii mody czy brać wielkich opakowań, sklepy są już wszędzie no chyba, że na jakieś bezludzie jedziemy ;))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh może kiedyś i mi uda się znaleźć złoty środek. Pakując się na wakacje oprócz mojej walizki ładuję się do walizki mojego chłopaka, osobna torba to kosmetyczna. Nie wiem czemu nie kupuję nigdy tych małych kosmetyków skoro są dostępne wszędzie. A jeszcze suszarka, bo przecież w hotelu może nie być, a może zechcę sobie wyprostować włosy więc i prostownica się przyda. Ehh :) następnym razem wykorzystam Twoje rady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś potrafiłam jeszcze wciskać po kilka rzeczy do walizek moich znajomych z którymi jeździłam na wakacje. Na szczęście opatentowałam sposób pakowania i jest mi o wiele łatwiej.

      Usuń

Raczej nie biorę udziału w żadnych konkursach i rozdaniach, więc jeśli chcesz mnie zaprosić do siebie - po prostu zostaw w komentarzu link do swojego bloga, nie rozpisuj się co mogę dostać. Z miłą chęcią odwiedzę Cię bez tego ;)