2.06.2014

Intensywne oczyszczanie włosów

Jakiś czas temu postanowiłam trochę rozpieścić moje włosy i kupić im coś nowego (chociaż trochę produktów do ich pielęgnacji czeka w kosmetycznej poczekalni jaką są moje szuflady i szafki - kosmetyki są poupychane gdzie się da).

Na swoim instagramie chwaliłam się tym oto zakupem:




  1. Farba do włosów Garnier Olia. Wybrałam odcień złocisty jasny brąz (6.3). Wahałam się między nim a jasną czekoladą (6.35, więc niewielka różnica w odcieniu). Jestem już po koloryzacji i produkt bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Z recenzją jednak wstrzymuję się na kilka tygodni - chcę zobaczyć co będzie działo się z kolorem po kolejnych myciach.
  2. Marion zabieg laminowania włosów - dwie wersje. Diamentowy połysk oraz idealna gładkość. Test przeprowadzę za jakiś czas, wrażenia na pewno opiszę na blogu. Nie chciałam od razu bawić się w laminowanie, bo chciałam przygotować moje włosy do koloryzacji, a nie dodatkowo pokrywać je i obciążać czymkolwiek. Każdy z kosmetyków zawiera dwie "porcje" tak, że jedna saszetka wystarczy na dwa zabiegi (lub jeden w przypadku bardzo długich włosów)
  3. Marion Detox Hairline. Na górnym zdjęciu to ta saszetka w środku. Są trzy wersje tego produktu:  oczyszczająco- nawilżająca (w czerwonym opakowaniu, zawiera peeling i szampon), oczyszczająco- odbudowująca (w zielonym opakowaniu, zawiera szampon i maskę) oraz oczyszczająco- odświeżająca (w niebieskim opakowaniu, zawiera mus peelingujący i szampon). 
Ogólne informacje o wszystkich trzech rodzajach można znaleźć tutaj


Ja kupiłam wersję w niebieskim opakowaniu, czyli terapię oczyszczająco- odświeżającą. W jednej saszetce znajduje się mus peelingujący a w drugiej szampon oczyszczający. Producent podaje, że w skład kosmetyku wchodzą: koktajl ziołowy, prowitamina B5, kwas salicylowy. Koszt saszetki to 2 zł z groszami. Najpierw w wilgotne, nieumyte włosy wcieramy mus (który jest bardzo gęsty i jak dla mnie jest go za mało, ale drobinki peelingujące w nim zawarte są całkiem niezłe). Później spłukujemy włosy (nie wypłukał się dokładnie), myjemy włosy szamponem. Po spłukaniu szamponu we włosach jeszcze miałam trochę drobinek musu. Na opakowaniu jest zalecenie, by stosować kosmetyk raz w tygodniu. Szczerze powiedziawszy - nie wyobrażam sobie bym mogła stosować go częściej. Wprawdzie nie wysuszył mi włosów sprawiając jednocześnie, że przez 3 dni się nie przetłuściły i wyglądały każdego dnia na świeże, ale konsystencja musu i jego niewielka ilość to dla mnie minus. Poza tym skoro przez 3 dni po zastosowaniu moje włosy były OK, to boję się wiedzieć, co by się działo z moimi włosami gdybym stosowała terapię np dwa razy w tygodniu. Niewątpliwie kosmetyk dobrze oczyścił moje włosy, nawet kolor który wtedy miałam sprał się jeszcze bardziej. Widząc efekt zdecydowałam, że gdyby po zastosowaniu Garnier Olia kolor nie wyszedł taki jak chcę, to wtedy zakupiłabym kolejny raz saszetkę oczyszczająco- odświeżającą i ratowała mój wizerunek ;). Dlatego gdyby Wasze włosy po koloryzacji były zbyt ciemne, nie bawcie się w rozjaśnianie - zainwestujcie w Marion Detox Hairline. 





Podsumowując:

Plusy
+ drobinki peelingujące dające fajne uczucie
+ szampon bardzo dobrze oczyszcza włosy, jestem pewna, że rozprawi się z niechcianym kolorem (pomoże szybciej go wypłukać, ja jednak jestem zadowolona z efektów koloryzacji farbą Garbier Olia więc nie mam potrzeby "spierania" koloru)
+ włosy długo są świeże, tak jakby od razu po umyciu (u mnie przez 3 dni wyglądały dobrze i nie przetłuszczały się, podejrzewam że utrzymałyby się w takim stanie przez 4 dni)
+ cena

Minusy
- niezbyt poręczne opakowanie - saszetka. Bez nożyczek ciężko otworzyć mokrymi rękami
- ilość musu - jest go zdecydowanie za mało, na moje włosy (gęste i za łopatki) potrzebowałabym chyba 4 opakowania
- mus kiepsko się rozprowadza i ciężko wypłukuje. Po spłukaniu musu, a następnie umyciu włosów szamponem wciąż miałam we włosach drobinki.

Nie wiem czy jeszcze zakupię recenzowaną kurację, ale jak będę miała okazję to chętnie przetestuję dwie pozostałe wersje tego produktu. Efekt oczyszczenia i odświeżenia naprawdę świetny, jednak kilka minusów jest. A to, że musu jest niewiele i źle się rozprowadza (no i słabo wypłukuje) jest dla mnie problemem.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Saszetkę z szamponem jak najbardziej polecam, natomiast co do musu to życzę cierpliwości ;) Ja wkrótce biorę się za test zabiegów laminowania włosów.

      Usuń
  2. Tą drugą wersję z Mariona do laminowania włosów musze wypróbować, bo ta niebieska była dość fajna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pierwszy raz będę laminować produktem z drogerii, wcześniej próbowałam domowy sposobem - przy użyciu żelatyny. Oczywiście stężała mi i miałam grudki we włosach. Mam nadzieję, że z zabiegiem Marion problemów tego typu nie będzie.

      Usuń

Raczej nie biorę udziału w żadnych konkursach i rozdaniach, więc jeśli chcesz mnie zaprosić do siebie - po prostu zostaw w komentarzu link do swojego bloga, nie rozpisuj się co mogę dostać. Z miłą chęcią odwiedzę Cię bez tego ;)